wtorek, 31 maja 2011

"...I pieśń niech zapłacze" Eliza Orzeszkowa

Autorem tej o to pracy jest Agata Harabin. Zaznaczam, iż otrzymała ona od owego wymagającego wykładowcy znacznie lepszą ocenę niż ja, serdecznie je gratuluję. Wy możecie jej podziękować za zgodę na opublikowanie napisanej przez nią pracy zaliczeniowej na semestr, być może komuś się w przyszłości przysłuży i pomoże w rozwiązaniu jakichkolwiek wątpliwości, związanych z tytułowym utworem Elizy Orzeszkowej.


Horyzont metafizyczny w ...I pieśń niech zapłacze Elizy Orzeszkowej


...I pieśń niech zapłacze Elizy Orzeszkowej stojące na pograniczu niewielkiej powieści i rozbudowanego opowiadania, powstało w ostatnim okresie twórczości pisarskiej autorki. Dzieło ukazało się w 1905 roku. Dzieło rozpoczyna autorka zdaniem Dwóch braci było w jednej rodzinie a dwie siostry w drugiej.[1]

Możemy poznać uczucia, jakie młodzi w miarę upływu czasu zaczęli do siebie żywić, to jak nabierają one coraz więcej zaprawy erotyzmu. Od tego momentu dla wszystkich stało się niemal pewne, że związek Krystyny i Jerzego zakończy się ślubem, byli to bowiem ludzie mający charaktery spokojne, marzenia skromne, uczucia więcej głębokie niż gwałtowne. Więcej o wiele możemy się dowiedzieć o związku Janiny i Czesława, którzy o pierwszych brzaskach życia poczęli wiele od życia wymagać, marzeniami chodząc po drogach wysokich. Miłość, która ich łączyła była zdawało się zagłuszona przez dążenia zdobywania niezgłębionych dotąd dziedzin wiedzy:


Jednak i ona niekiedy wybuchała gwałtem niespodziewanym i wielkim w postaci żalów, zachwytów, przywiązań lub wstrętów, uszczęśliwienia lub rozpaczy.(...) Wybuchy ich uczuć spowodowane były nie tylko przez zjawiska świata dotykalnego, nie tylko przez zdarzenia w ich osobistym życiu zachodzące, lecz również, a może i częściej jeszcze, przez te, które istnieją lub zachodzą w niewidzialnej sferze myśli, idei, rzeczy w ogóle bezosobistych, niejako niepowiedzianych, niejako obejmujących ziemię atmosferą duchową.


Tak właśnie autorka przedstawia nam głównych bohaterów powieści, w sposób niezwykle obrazowy oddaje uczucia między nimi. Jednak miłość nie stanowi tak naprawdę głównego wątku w powieści.

...I pieśń niech zapłacze stanowi niejako powtórzenie fabuły, którą autorka zawarła w utworze Australczyk napisanym w 1896 roku. Znaleźć w obu utworach można bardzo podobną treść. W obu utworach pisarka porusza problem emigracji zdolności[2] Zarówno Roman, bohater Australczyka jak i Czesław z ...I pieśń niech zapłacze są przykładem argonautów. Autorka sama nadała swym postacią tę nazwę poruszając w utworach problem stawiania przez ludzi na pierwszym miejscu swej kariery, stanowiska czy majątku , a nie pracy dla wspólnego dobra w ojczyźnie, która zmaga się z zaborcami. Zamiast skupiać się na pomocy dla kraju jednostki wybitne, pełne pomysłów i energii angażują swe siły w całkowicie egoistycznych dążeniach, szukają pieniędzy, pracy czy uznania, często wyjeżdżając w tym celu za granicę. Zapominają o powinnościach względem kraju, patriotyzmie, obowiązku pracy dla ojczyzny a celem ich życia staje się coś zupełnie innego, jakże odległego od patriotycznych wartości. A w ojczyźnie brak w tym czasie obywateli skłonnych do poświęceń i walki dla niej i dla wspólnego dobra wszystkich ludzi. Jednak te decyzje mszczą się na bohaterach, nie pozwalają im zaznać szczęścia w życiu, wpływają na ich dalsze losy, nie pozwalając tym samym zapomnieć o błędzie, który popełnili opuszczając kraj:


Wszyscy (…) zrywając z ojczyzną, do nowego kraju i jego porządku nie przywykną nigdy. W obcym społeczeństwie czują się źle i smutno. A złoto, order, kariera, stanowisko nie zastąpią im nigdy pracy wprawdzie ciężkiej, ale opromienionej ideą miłości ojczyzny, która nie posiada bytu niepodległego, i tym więcej wymaga uczucia i pracy. Ucieczka z kraju jest zdaniem Orzeszkowej, dezercją mszczącą się na każdym kroku. Nostalgia, brak szczęścia osobistego, smutek, rozstrój nerwowy- to skutki owej pogoni za cielcem złotym i orderem.[3]


Takim właśnie argonautą jest Czesław:


Namiętnie pożądał on wszystkich bogactw świata, od tych które polegają na zdobyczach nauki, na wzruszeniach sprawianych przez sztukę, na tworzeniu dzieł wysokiej myśli, aż do tych, w których taje i płonie z upojenia i rozkoszy zmysłowa natura człowieka.(...) Zarówno w dziedzinie nauki jak w dziedzinie szczęścia hasłem jego zdawało się być: posiąść wszystko!


Bohater w miarę upływu czasu zdaje się coraz bardziej obojętnieć na sprawy bliskich mu do tej pory ludzi. Z wielka wytrwałością zgłębiał tajniki coraz to kolejnych dziedzin nauki, zapominając o tym, co kiedyś było dla niego ważne. Jego uczucia i dotychczasowe przekonania uległy drastycznej zmianie. Postanawia zostawić ukochaną Janinę i wyjechać w Góry Uralskie, gdzie czeka na niego wysokie stanowisko. W tej tak ważnej zdawałoby się dla niego chwili zapomina całkiem o tej, którą zostawia, twierdząc, że rzeczy tego rzędu co sympatia, przyjaźń (…) człowieka z jasnym poglądem na świat i życie do niczego zobowiązać nie mogą. W tej chwili miał on gotowy plan na życie i wiedział dokładnie czego chce i gdzie to znajdzie. W swych ambicjach nie widział miejsca dla Janiny, nie mógł znaleźć dla niej żadnej roli, którą mogłaby spełniać w budowie jego życia. Coraz rzadziej rozbudzały się w nim dawne pociągi i wzruszenia:


Zbliżał się wtedy do Janiny i zdarzały się między nimi momenty podobne do motyli muskających lekkimi skrzydły wpółrozwinięte kwiaty. Lecz były to tylko momenty i po ich przejściu nie rozwierały koron swych na słońce radości i wpółrozwinięte uczucia.


Czesław przekonany był, że największym jego skarbem jest rozum, który zaprowadził go w to miejsce życia. Autorka nie opisuje dokładnie co działo się z Czesławem po jego wyjeździe, podaje jednak fakt, że stworzył on wielkie naukowe dzieło rozsławione na niemalże cały świat. Po 10 latach pojawia się w domu brata , spotyka Janinę i czytelnicy mogą obserwować to, jak bohater stopniowo, na nowo zanurza się we wspomnienia, jak na nowo odżywają w nim od dawna uśpione myśli. Wówczas odezwała się w nim dawna miłość: wszystko zaczęło do niego przemawiać, przypominać, rozbudzać uczucia patriotyczne.[4] Dużą rolę w tym procesie odgrywa natura, krajobrazy kojarzone z młodością i z tym, co wcześniej było dla niego ważne i wartościowe.

We fragmentach powieści, w rozmowie bohatera z bratem Jerzym odnaleźć możemy to, o czym pisała Mieczysława Romankówna w cytowanym wyżej fragmencie dotyczącym argonautów.

Czesław mówi o przyczynach jego powrotu do kraju, o tym jak ciężko było mu daleko od rodziny i ojczyzny:


Zwróciło mnie ku wam życie, życie, które obiecuje słońca, a daje pozłacane blaszki, zwróciła mnie ku wam tęsknota, która gryzie serce, gasi myśl, rujnuje organizm fizyczny, niszczy duchową równowagę...(...) Nostalgia, neurostenia i... wszystko w tym rodzaju.


W dalszym fragmencie odnaleźć możemy stwierdzenie, że człowiek jest jak liść, który rzucony w dwa przeciwnie płynące nurty rzek. Jedna z tych sił oddziałuje jednak na niego silniej i musi się jej poddać. Tak właśnie Czesław przedstawiał powody swojego powrotu.

Obserwował życie brata, jego rodziny. Widzi jakie szczęście daje tamtemu dom i praca. Słuchając opowieści Jerzego o miłości do żony, Czesław z zazdrością stwierdza, że oto on jego brat może mu bez obaw opowiedzieć wszystko, co zaszło w jego życiu przez te 10 lat. Jerzy scharakteryzowany przez Orzeszkową jako taki, który w naturze swej miał zawsze tę właściwość, że gdy raz kogoś lub coś pokochał, to już na zawsze w rozmowie z bratem otwarcie mówi nie tylko o szczęściu jakie daje mu dom i praca. Wie, że dla człowieka z umysłem oświeconym i sercem pobudliwym rodzina i praca to nie wszystko. Potrzebne jest coś jeszcze, co nazywa uczuciami idealnymi, które mogą być źródłem zarówno cierpień jak i radości. Mówi o tym, że doskonały człowiek, doskonałe dobro i doskonałe szczęście to ideały po które wspina się człowiek w swej ziemskiej wędrówce. Zadaje jednak pytanie o to, czy są to ideały, które da się osiągnąć. W tym upatruje przyczyn tego,że chwilami wygląda na nieszczęśliwego. Czesław w domu brata wyczuwał pewną swoistą atmosferę.

Dla człowieka, który bardzo długo był daleko atmosfera ta nasuwała niepohamowane fale wspomnień i młodzieńczych uczuć. Odnajdywał w otaczającym go świecie coraz to nowe skarby. Pobyt w Polance w pewnym sensie przywracał mu nadzieję, dawał chwilowe ukojenie:


(…) tu budziły go ze snu szepty nadziei bardzo drobnych, lecz nie zaznanych od dawna. Zobaczyć wschód słońca, posłyszeć szczebiot budzącego się ptactwa, odetchnąć woniami lasu mocnymi o rannej rosie, napoić oczy wolną przestrzennością pola(...)


Czesław metaforycznie twierdził, że jest kochankiem, który na nowo poznaje wdzięki swej opuszczonej od dawna kochanki. W innym fragmencie mówił do Janiny:


Przyjechałem tu i rozlało się dookoła mnie morze słodyczy i morze miłości. Powróciły do mnie z mocą zdwojoną wszystkie kochania dawne. Ta ziemia, to niebo, ich kolory, ich blaski, ich smutki i ich piękności z mocą podwójną wdarły się we mnie, aż napełniły się nimi wszystkie oddechy mego ciała i mojej duszy.


Szczególna jest rola przyrody w życiu bohaterów Orzeszkowej, jest ona siłą aktywną , zdolną rozbudzić uśpione uczucia patriotyczne.[5] Już w swych wcześniejszych dziełach autorka podkreślała jakie znaczenie ma miłość do ojczystej ziemi i że jest istotnym czynnikiem prowadzącym do rozwoju patriotyzmu. Pisała: Miłość ziemi to pierwsza zgłoska w alfabecie patriotyzmu, potem przybywają inne, pełne znaczeń wysokich, duchowych.[6]

Podawała tez swoje rozumienie najistotniejszego elementu, który określa indywidualność narodową:


Gniazdo, środowisko, w których naród powstał i historyczne życie swe pędził, czyli ojczysta ziemia jego, dla ciał jego dzieci najzdrowsza, dla dusz najpełniejsza pamiątek i uroków, dla serc-najukochańsza.[7]


...I pieśń niech zapłacze akcentuje te właściwości, Orzeszkowa ukazuje nam jak poprzez działanie, postanowienia człowieka te wartości się załamują. Na przykładzie Czesława sprawdzają się założenia autorki. Ziemia rodzinna rzeczywiście do niego przemawiała. Bohater zagłębiając się coraz bardziej w otaczający go świat na nowo odnajdywał jego piękno, jednak coś ciążyło mu na sercu, nie pozwalało zaznać spokoju. W jego słowach dała się słyszeć pewna gorycz, ból, których przyczyn nie chciał nikomu wyjawić:


Czesław prędko spostrzegł, że dom ten jest dla niego pełen uroków, lecz, że nie znajdzie w nim tego uspokojenia burz i ukojenia ran tajemnych, którego przybywając tu spodziewał się i pragnął.(...) Myślał przedtem, że znalazłszy się tutaj napije się wody leczącej i przestanie cierpieć, a teraz zdawać mu się zaczęło, że nadzieja ta była zwodniczą i że bywają takie bóle , których człowiek ani tu, ani gdzie indziej, ani nigdzie, ani nawet na krótkie tygodnie wyrzucić z siebie nie może.


Coraz częściej na jego twarzy malowało się gorzkie zmartwienie . Czesław przyznawał, że brało się to z gniewu na siebie samego. Gniewu tak wielkiego, że zatruwał mu każdą myśl, każdą chwilę. Gniewu, od którego nie mógł się wyzwolić:


Najgorszym jest gniew na samego siebie, najgorszym jest przekonanie się po raz jeden więcej, po raz nie wiedzieć już który o marności własnej, właściwie o marności swojej woli. Ach, ta wola człowieka, te jego postanowienia! Trzciną, słomą są one...


Dobrze czuł się w towarzystwie tych ludzi, tak mu bliskich, nie mógł jednak wyzwolić się od jakiejś tajemnicy, od czegoś co zrobił i teraz tego żałował. Mówił do Jerzego: Dobrze mi z wami... tutaj... przed pięknym obliczem tej ziemi... Gdyby tylko można było zgasić... gdyby można było choć na te krótkie tygodnie zgasić pamięć. Targany sprzecznymi uczuciami, nękany wyrzutami sumienia nie potrafi znaleźć w sobie dość siły, by wyjawić rodzinie swój sekret.

W ciągu kolejnych dni, kolejnych rozmów ten wątek tajemnicy, nieszczęścia nękającego Czesława ciągle jest poruszany. Znaleźć go można w czasie rozmowy bohatera z Janiną, gdy Czesław mówi: Zapytanie człowieka o dobrą pamięć, to zapytanie o szczęście albo nieszczęście człowieka...(...) Ponieważ dobra pamięć to dla człowieka najczęściej nieszczęście. W miarę rozwoju akcji powieści w Czesławie budzą się dawne uczucia względem Janiny. Obserwuje ją i widzi zmiany jakie zaszły w jej życiu po jego wyjeździe.


Janina jest lekarzem. Posiada wykształcenie, zawód, jest pełnym człowiekiem.(...) Zawód swój pełni poważnie i z odpowiedzialnością, wyposażona we wszystkie cechy uczuć i zdolności umysłowych.(...) Myśl jej może przebywać w najwyższych rejonach dzięki niezależności materialnej, a zdobytej przez zawód lekarski.[8]


Bohater przyglądając się swej dawnej miłości snuł refleksję, coraz więcej czasu poświęca na myśli o niej, na przyglądanie się jej zachowaniu, gestom, mimice:


(…) Czesław myślał o niezmiernym bogactwie tej natury kobiecej, której przyglądał się z zaciekawieniem coraz żywszym. Pracuje jak człowiek, rumieni się jak podlotek, czasem igra słowami i kwiatami jak wesołe dziecko. Natura przedziwnie wrażliwa maluje się w blasku jej oczy, w częstych rumieńcach twarzy i zbytecznej chudości policzków... nie maluje się tylko w ruchach zawsze spokojnych, nawet w chwilach wzruszenia lub pośpiechu zachowujących czystość i spokój linii... Nie była taką, nie była jeszcze taką przed dziesięciu laty. Życie to rzeźbiarz czasem okrutny, ale czasem...


Zaczęli na nowo się poznawać, na nowo się do siebie zbliżyli, gdyż te 10 lat wywarły na nich duży wpływ. Każde żyło inaczej i teraz nadszedł czas, by porozmawiać, zwierzyć się sobie. Pod naciskiem wewnętrznych sprężyn pękła w nich tama wzniesiona przecie chęciom wzajemnego poznania się i zbliżenia. Czesława interesowało to, co działo się w życiu Janiny, to dlaczego została lekarzem. Dziwił się, że taka wątła i zdawałoby się słaba istota podjęła się takiego trudu. Sama Janina mówi, że od zawsze znajdował się w jej duszy jakiś pociąg, pęd ku nauce. Jednak jeszcze głębiej w niej tkwiła pewna litość wrodzona życzliwość dla ludzi i wielkie dla cierpień ich współczucie. W miarę upływu czasu poszukiwała coraz silniej sensu życia, czuła, że musi jest coś winna niebu, ziemi, Bogu. Żyła w przekonaniu, że jej zawód to imperatyw nakazujący przynosić ulgę cierpieniom ludzkim i zmniejszyć chmurę zła zwieszoną nad ludźmi. Janina zdawała sobie sprawę z tego, że dusze ludzkie nierzadko są bardziej chore niż ciała. Spostrzegła, że tak jest i w przypadku Czesława, odgadła, że ma obok siebie duszę ciężko chorą. Bohater rozmawiając z Janiną znajdywał u niej coraz to nowe zalety czy cechy, których wcześniej nie dostrzegał. Z zachwytem mówił o jej sercu kobiecym umiejącym słodyczą przepajać rzeczy gorzkie i rzeczom ciężkim przypinać skrzydła. Siebie natomiast i swoje życie podsumował w krótkim stwierdzeniu, że pracował wiele, pracował nawet bardzo ciężko, ale uczynił mało, że kochał wiele rzeczy i ludzi, ale nigdy nie kochał dobrze. Przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywał w swoim charakterze, temperamencie, i zdając sobie z tego sprawę wpadł w rozterkę myśli i w rozterkę uczyć. Jednak bohater mówił o sobie tylko tyle ile chciał, nie był szczery ani z Janiną ani tak naprawdę ze sobą. Ukrywał w sobie prawdziwe uczucia i myśli, jakby chciał sprawić, że jeśli o nich nie mówi, to ich nie ma. Raz szukał kontaktu i okazji do rozmów, by innego dnia zamykać się w swoim pokoju i unikać kogokolwiek, coraz bardziej pogrążał się w swych tajemnicach i udrękach. Jednak zdarzały się także chwile, gdy wygłaszał swe szczere i naprawdę głębokie przemyślenia, wtedy widać było, że wierzy w to, co mówi i że w tym znajduje sens:


Największym z cudów świata jest człowiek, a w człowieku cud nad cudami to jego rozum.

Apoteozował rozum ludzki, a czyniąc to, składał hołd jedynemu prawie dotąd przedmiotowi swojego uwielbienie i swoich rozmyślań.


Ale kawałek dalej głos zabiera Janina, przyznaje ona sercu należne miejsce obok rozumu. To bowiem tylko połączenie w jedność rozumu i serca daje człowiekowi siłę niemal cudotwórczą. Jednak może to być zarówno siła z jednej strony budująca, tworząca spokój i zgodę, a z drugiej niosąca ból, cierpienie i zgubę. Bez udziału serca rozum ludzki nie może wznieść się na wyżyny, to serce daje człowiekowi moc.


Cudotwórcza moc serca koi bóle, zażegnywa klęski, nasyca duchowe głody, rozlewa po ziemi słodycz i bohatersko broni prawdy: silne pomoce też niesie pięknu duszy, pięknu życia i pięknu sztuki.

W życiu człowieka i w życiu ludzkości nieszczęsnym jest moment pozbawiony dobroci, odwagi, poświęcenia, współczucia, wszystkich pierwiastków, czynników, pobudek, którym mowa ludzka daje metaforyczną nazwę serca.


Bohaterka zaznacza jednak, że serce nie jest do końca poznawalne, umyka ono rozumowi, ma tajemnicę obce rozumowi, tajemnice nieodkryte, głęboko schowane przed mocą rozumu. Kończąc mówi, że: Najdziwniejszy ze wszech dziwów świata to serce człowieka, które kocha, przez kochanie cierpi, a przecież w ukochaniu trwa. Czesław słuchając tych słów czuł, że wpływają one na niego w niemal niezwykły sposób. Musiał przyznać jej rację, uznać wyższość jej słów nad swoje:


Czuł, że stawał się nad nim akt dopełnienia. Czuł, że myśl czyjaś podbija skrzydła jego myśli, aby zakreślała koła wyższe nad poziom materii, jej dziwów i jej interesów. A obok tego i razem z tym czuł, że przenika go słodycz tajemna i niewysłowiona.


Bohater powoli zaczął rozumieć jakim szczęściem dla człowieka jest miłość, ale miłość prawdziwa. Kochać należy nie tylko ciałem, ale i duchem- to daje spełnienie i radość, w tym ukryty jest prawdziwy sens życia. Człowiek zaś, który nie kocha taką miłością nie jest w pełni człowiekiem i nie może uzyskać pełni szczęścia. Doświadczenie to wprawdzie dało Czesławowi jakąś nową siłę, nawet radość, która oczy rozjaśnia (…), usta rozwiera uśmiechami i śmiechem, lecz w głębi drży niepokojem czy bólem...

Ten ukryty, wewnętrzny ból sprawia, że Czesław stara się w rozmowach z bliskimi, które specjalnie kieruje na odpowiednie tory, poznać ich przemyślenia dotyczące spraw dla niego najistotniejszych. Problem winy i kary pojawił się w rozmowie Czesława z Jerzym. To tam padają słowa, które rozbudzają w bohaterze nowy lęk. Pomimo, że nikt nie jest wolny od błędów i win to istnieją takie występki, których wybaczyć nie można, bo wymierzone są nie przeciw ludziom, ale idei... A idea nie udziela nikomu pełnomocnictwa do przebaczania zadawanych jej krzywd. Niepokój wtedy rozbudzony w Czesławie i słowa, które usłyszał w znacznym stopniu wpłynęły na jego dalszy los. Nie przynoszą mu ulgi słowa Janiny:


Wina, której dobre nawet serca ludzkie przebaczyć nie mogą, to największe na świecie nieszczęście, a w wielkim nieszczęściu leżeć musi moc odkupienia. Temu, kto bardzo cierpi, nawet tego rodzaju winę przebaczyć wolno...


Jednak w jego duszy rozbudziło się także inne uczucie. Coraz bliższe stawały się jego kontakty z Janiną, ona to była jak balsam na jego cierpienia i rozterki. Każda chwila bez niej sprowadzała tęsknotę, która z serc ich wywabiała wszelki spokój, wszelką słodycz i samą nawet chęć życia. Momenty spędzone z Janiną nalewały w jego serce radość i niezmierzone szczęście, powoli zdawałoby się znikały dręczące go dotąd widma przeszłości.


Rozkwitał. W ciepłej i czystej atmosferze tego domu, jak kwiat w słońcu rozwija płatki, rozwijał przymioty, których dawniej zdawał się nie posiadać. Stłumione po części ambicją namiętną, a po części wytężoną praca naukową i fachową, wybijały się w nim teraz na swobodę i bujnie wzrastały: dobroć, czułość, łatwa wesołość, przywiązanie do bliskich rzeczy i ludzi. Obudziło się i wzrastało w nim to, co nazwać można przyjaźnią człowieka dla otaczającego świata: pełno dobrych życzeń i pełno chęci do oddawania dobrych przysług.


Zaszła w nim duża zmiana, zrozumiał, że życie jakie dotąd prowadził nie do końca było takie jak być powinno. Znalazł nowe wartości i cele. Dziwił się, że tak długo musiał czekać, by zrozumieć jaka jest jego prawdziwa natura. Zaczął nawet rozmyślać o Bogu, rozmawiali o nim z Janiną jako o istocie najwyższej:


(…) był to szczyt , nad który wyższego nie ma dla myśli człowieczej, i tylko ze szczytu zobaczyli ziemię jako robotnicę w nieprzejrzanych przestworzach wszechświata i duszę człowieka jako robotnicę na ciernistych niwach tej ziemi.


Czesław wiedział, że niepoznany do końca jest cel życia. Jaki jest cel służby innym. Wiedział jednak i zgadzał się z tym, że jest to obowiązek każdego. Nakaz działania ukryty w głębi serc ludzkich. Bez tego dusze więdną i mrą w pustce, w nudzie, w za próżnej zgryzocie. Tak właśnie działała na bohatera prawdziwa, uśpiona od wielu lat miłość, której pozwolił na nowo zająć należne jej miejsce w jego sercu.

Gdy dłonie ich obejmowały się uściśnieniem przyjaźni, zmysły milczały, lecz serca czuły, że przywiązują się wzajem do siebie z mocą tym większą, im rozmaitszej natury były skuwające je ogniwa.


Obserwując Janinę i to, jak ta odnosi się do matki odnosił wrażenie, że oto jest idealna miłość. Najprawdziwsza i bezgraniczna. Zazdrościł jej tak czystego uczucia, pozbawionego wszelkich skaz. Wiedział bowiem, że jemu tak krystalicznego uczucia nie będzie nigdy dane zaznać. Nieustannie towarzyszyła mu obawa i lęk, autorka nazwała to uczucie męką:


Fujarki grają na odlot ptakom... ptakom tułaczym...(...) niepodobna zapomnieć ani na chwilę! Jam ptak tułaczy i odlecieć muszę... na zawsze! Nie ma dla mnie przebaczenia ani wybawienia, lecz Ty... przebacz... ach, gdy znikną na zawsze, przebacz. Możem na drodze Twojej posiał ognisty kwiat... wszak prawda, że kwiatem ognistym jest taki ból, taka męka...


Janina nie mogła nie widzieć uczuć Czesława, to co go gnębiło stawało się coraz bardziej widoczne. Z niepokojem obserwowała jego zachowanie, martwiło ją to, że nie chce być z nią szczery. Nie wiedziała jednak jak prorocze będą jego następne słowa:


Dowiesz się... kiedyś... ale mnie wtedy nie będzie już tu albo i na świecie. Lecz oko w oko z tobą, oko w oko z twymi oczyma przeczystymi, cudnymi, wyznać, powiedzieć...Ani jednej sekundy! Są przecież na świecie lufy pistoletowe... o Boże! Nie mogę już dłużej, nie mogę!


To zdarzenie dało początek tragicznemu finałowi. Był to moment przełomowy dla bohatera, który wiedział już ,że obojętnie co zrobi to i tak nie uzyska odkupienia swych win. To co było między nim a Janina powoli odchodziła tam, gdzie ukryte było przez te wszystkie lata.


Przechodzili obok siebie ze spuszczonymi powiekami i milczącymi usty, aby po czasie niedługim spotkać się z sobą znowu i znowu rozminąć się bez spojrzenia i bez słowa. Pociągał ich ku sobie nieprzemożony głód oczy i serca, a roztrącała trwoga o źródłach niejasnych dla niej, dla niego wiadomych i przez to silniejszych.


Bohater wiedział, że nie ma wyboru i że nie może dłużej oszukiwać bliskich. Targany wyrzutami sumienia prosi tylko Janinę, by mimo wszystko myślała o nim z litością i przyjaźnią. Postanawia zakończyć swoją mękę i ma nadzieję, że go nie potępi. Jego tajemnica jednak sama w końcu wyszła na jaw. Czesław miał żonę Rosjankę. Niespodziewany przyjazd szukającej zbiega „dygnitarskiej córki” wywołuje melodramatyczne spiętrzenie wybuchów rozpaczy i nagłych zgonów.[9]

Takie małżeństwo było bowiem w tym czasie, gdy Polska walczyła z zaborcami świadectwem apostazji narodowej.[10] Oszukał najbliższych, ale oszukał tez ojczyznę. Za późno zrozumiał, że nie zazna nigdy szczęścia na obczyźnie z żoną Rosjanką.[11] Ten błąd kosztował go życie, bohater wiedząc, że niczym nie zdoła wymazać tego czynu postanawia, wedle wcześniejszych swych słów popełnić samobójstwo.

Podążając tropem Marii Żmigrodzkiej na podkreślenie zasługuje fakt, że Eliza Orzeszkowa w swej późnej twórczości, w tym także w utworze … I pieśń niech zapłacze będzie poruszać motyw moralnego upadku człowieka:


Ukazywać będzie tam drogę prowadzącą człowieka do zagłady. Teologizm etyczny w koncepcji postępu prowadzić będzie (…) do ostrzeżenia przed przerostem pierwiastków intelektualnych czy niedorozwoju emocjonalnych.[12]


Pisarka starała się nadać powieści ...I pieśń niech zapłacze cechy bliskie poetyce impresjonizmu, opierając się na tradycji prozy późnego romantyzmu a to łączyło się właśnie z takim a nie innym zakończeniem. Według słów Marii Żmigrodzkiej możliwe tu jest już tylko „rozwiązanie dramatyczne”. Orzeszkowa często także łączyła zjawisko argonautyzmu z filozofią dekadentyzmu, a dekadentyzmowi przeciwstawiała zawsze altruizm. Dekadentyzm zawsze budował pesymizm, z altruizmem autorka łączyła przekonanie, że zaoszczędzenie cierpień innym ludziom jest najwyższą wartością w życiu.[13]

Orzeszkowa tak kieruje akcją powieści, że z reguły pierwsza z tych dróg prowadzi bohatera do rozstroju psychicznego i poczucia zmarnowanego życia, straconych lat, druga droga niesie za sobą nagrodę za wyrzeczenia. Nie zawsze nagrodą jest szczęście bohatera, czasem tylko świadomość, że pomógł on w szczęściu innego człowieka. W roli tych pierwszych autorka osadzała także „argonautów”, którzy goniąc za karierą zostawiają ze sobą wszystko i nie liczą się z nikim, tylko ze sobą.[14] Widzimy tu wyraźną analogię do losów Czesława i Janiny. On jako doskonały przykład argonauty, realizuje swym losem zasadę, że nie można być szczęśliwym zapominając o ojczyźnie i o bliźnich. Ona jako postać na wskroś przepełniona altruizmem i chęcią dawania siebie innym. Bezinteresownie pomagająca, która nad dobro własne stawia dobro swych pacjentów, gotowa była rezygnować nawet z własnych marzeń. Kierunek, który Orzeszkowa obrała pisząc swą powieść miał uzasadniać tezę, że:


umiarkowanie w żądaniach i ambicjach („choćby nisko, choćby niewygodnie, ale u siebie”) daje równie dużo, a może nawet i więcej zadowolenia niż życie „argonauty”: pogoń zaś za „pasztetem” nie bardzo harmonizuje z duchową wartością człowieka.[15]


Z dużą dokładnością pisarka spełniła to założenie w osobie Czesława i jego tragicznie zakończonym losie. Ta walka prowadzona przez Orzeszkową „przeciwko emigracji zdolności” była jednym z elementów ukazania jej troski o losy ojczyzny i narodu. Była przejawem obowiązku narodowego, a swe źródło miała w jej głębokim patriotyzmie. Z perspektywy czasu czytając dzieło Orzeszkowej zanika gdzieś w czytelnikach jej wymiar kontekstualny. Publicystyczna kampania przeciw emigracji i za wiernością ojczystym gniazdom przemienia się w paraboliczny, uniwersalny wzorzec ludzkich rozterek i dramatów.[16] Wtedy, gdy wydawała powieść, na początku XX wieku Orzeszkowa oddając w niej piekło emigracji i czyśćce narodowej zdrady ,chciała wywrzeć na czytelników inny wpływ i wywołać w nich konkretne uczucie- patriotyzm.

[1] Utwór cyt. wg: E. Orzeszkowa, ...I pieśń niech zapłacze, Warszawa 1997

[2] J. Detko, Eliza Orzeszkowa, Warszawa 1971, str.386

[3] M. Romankówna, Na nowych drogach. Studia o Elizie Orzeszkowej, Kraków 1948, str. 435

[4] J. Detko, dz. cyt., str.386

[5] J. Detko, dz. cyt., str. 387

[6] Cyt. Za: J. Detko, dz. cyt., str. 387

[7] Cyt. Za: J. Detko, dz. cyt., str. 387

[8] M. Romankówna, dz. cyt., str.251,257,258

[9] M. Żmigrodzka, Eliza Orzeszkowa, w: Literatura polska w okresie realizmu i naturalizmu, red. J. Kulczycka- Saloni, Warszawa 1966, str. 56

[10] Tamże, str. 56

[11] M. Romankówna, dz. cyt, str. 434

[12] Literatura polska w okresie realizmu i naturalizmu, red. J. Kulczycka- Saloni, Warszawa 1966, str.51

[13] Zob. tamże, str. 56, 61

[14] Zob, H. Markiewicz, Pozytywizm, Warszawa 1980, str. 139

[15] J. Detko, dz. cyt., str.388

[16] A. Mazur, „Realizm poetycki” w twórczości E. Orzeszkowej, w: Literatura i sztuka II poł.XIX w., red. B. Bobrowska, Lublin 2004, str.347


Bibliografia

Literatura podmiotu

  1. Orzeszkowa E., ...I pieśń niech zapłacze, Warszawa 1977

Literatura przedmiotu

  1. Detko J., Eliza Orzeszkowa, Warszawa 1971r.
  2. Markieiwcz H., Pozytywizm, Warszawa 1970r.
  3. Mazur A., „Realizm poetycki” w twórczości E. Orzeszkowej, w: Literatura i sztuka II połowy XIX wieku, red. Bobrowska B., Lublin 2004r.
  4. Romankówna M., Na nowych drogach. Studia o Elizie Orzeszkowej, Kraków 1948r.
  5. Żmigrodzka M., Eliza Orzeszkowa, w: Literatura polska w okresie realizmu i naturalizmu, tom 2, Warszawa 1966r.

Search This Blog

© Zmienić świat 2012 | Blogger Template by Enny Law - Ngetik Dot Com - Nulis